To, jak zachowamy się na szczycie, będzie przede wszystkim testem dla naszej siły przebicia w UE w kontekście budowania koalicji. Dlatego że - niezależnie od tego, co obiecaliśmy w zamian za poparcie dla Tuska - nowy rząd powinien kierować się interesami Polski, a nie stanowiskami. Szczególnie, że chodzi o decyzje, których skutki odczują wszyscy Polacy.
Mam wrażenie, że nasza polityka w kwestii emisji redukcji CO2 była obiektem targów w zamian za funkcję dla Tuska już w 2009-2010 roku, gdy premier zrezygnował z korzystnych dla Polski zapisów obecnego pakietu klimatyczno-energetycznego (realizowanego do 2020 roku), które wynegocjował Prezydent Lech Kaczyński. To wówczas zaczęło się mówić o "proeuropejskości" Tuska. Celowali w tym zwłaszcza Niemcy, którzy przekonali premiera do złagodzenia stanowiska.
- Jeśli podobne porozumienie zostało zawarte w odniesieniu do nowego pakietu klimatycznego, to - w mojej opinii - fotel przewodniczącego Rady Europejskiej nie jest tego wart.
PiS wzywa do zawetowania propozycji, które teraz leżą na stole. W tym kontekście trzeba się w 100 proc. zgodzić.
- Jednak pamiętajmy, że szczyt nie będzie miał formy głosowania za lub przeciw nad danym z góry projektem. W Brukseli będą prowadzone negocjacje, które być może doprowadzą do jakiegoś konsensusu.
Przede wszystkim, jeśli zostanie utrzymany cel redukcji CO2 na poziomie 40 proc., to musimy dostać gwarancje na piśmie, że UE dołoży się do kosztów modernizacji, tak by ceny energii nie wzrosły dla użytkowników indywidualnych i firm.
- Natomiast niewątpliwie musimy zawetować pozostałe dwie kwestie - m.in. to, że 27 proc. energii ma pochodzić z odnawialnych źródeł energii (OZE). Choćby z tego prostego powodu, że nasze warunki geograficzne uniemożliwiają nam sprostanie takim wymaganiom.
Jest jeszcze jedna kwestia szczególnie niekorzystna z polskiego punktu widzenia - różne stawki opodatkowania podmiotów w zależności od poziomu emisji CO2. W myśl tej propozycji przedsiębiorstwa bardziej energochłonne miałyby płacić wyższe podatki, co oczywiście uderza w polskie firmy.
- Pamiętajmy o jednym - zachód Europy podejmuje działania na rzecz redukcji emisji CO2 od lat 70. ubiegłego wieku. Dziś chce byśmy to, na co oni mieli ponad 30 lat, zrobili w kilka lub kilkanaście.
Tak. Ten scenariusz nie jest możliwy też z tego względu, że polski rząd nie jest skłonny do radykalnego stawiania interesów narodowych. Bardziej do wypracowywania porozumienia.
- Nawet najlepsze porozumienie może być jednak różnie realizowane. Warto przypomnieć, jak podczas negocjacji nad obecnym pakietem "ograno" Tuska. Obiecano mu ponad 60 mld euro rekompensaty, ale gdy przyszło co do czego, okazało się, że nikt sobie tej złożonej słownie obietnicy nie przypomina. Nie możemy pozwolić na powtórkę.
W ciekawej sytuacji są Słowacy - z jednej strony mają podobną strukturę energetyczną jak Polska, ale z drugiej znacznie większe możliwości w zakresie OZE. Dlatego ich opór nie będzie zbyt silny.
Od mniej więcej dwóch lat mówią o tym Chiny, które borykają się ze straszliwym zanieczyszczeniem powietrza. Jednak te starania są na tak wczesnym etapie, że potrzeba 30-40 lat, by Państwo Środka doszło do obecnego poziomu UE.
- W trochę innej sytuacji są USA. Z jednej strony mamy administrację Baracka Obamy, której zależy, by kraj uczestniczył w międzynarodowych porozumieniach klimatycznych. Z drugiej strony natomiast jest bardzo silne lobby przemysłowe, którego funduszy prezydent będzie potrzebował na zbliżającą się kampanię wyborczą...
- Nie. Fakty są takie, że największymi animatorami tej polityki są Francja i Wielka Brytania, które mają: po pierwsze, poważne problemy gospodarcze, a po drugie, już w tej chwili niewielki udział w emisji CO2 w ramach UE (dzięki atomowi i OZE). Podsumowując, główne koszty pakietu poniosą biedniejsze kraje UE, paradoksalnie po to, by jeszcze bardziej pogorszyć swoją konkurencyjność.
Co więcej, cele klimatyczne można by zredukować także dlatego, że na tak wyśrubowane normy nie zgodzą się z pewnością najwięksi truciciele: USA, Chiny czy Rosja.
Niestety chyba kolejny raz będzie aktualne powiedzenie, Polak przed i po szkodzie głupi :(
OdpowiedzUsuń